niedziela, 2 lipca 2017

Śladami miłości

            To co jest w Tobie najmocniej zakotwiczone, prowadzi Cię przez życie. I myślę, że od Ciebie zależy, czemu pozwolisz zakotwiczyć się w Tobie na dobre. To lekko zagmatwane lub ubrane w patos motto, że każdy jest kowalem swego losu. Dlaczego jest tak, że jednemu wiecznie coś dzieje się niedobrego i wiatr mu w oczy dmie, a drugi łapie ten wiatr i gna na nim jak na żaglu?
Życie jest gabinetem luster. Stajesz i widzisz to co chcesz widzieć, to Ty decydujesz co zobaczysz, Ty wybierz co zrobisz z tym co zobaczysz.

Życie to gabinet luster. A gabinet luster to odpowiedź na Twoją potrzebę. Miejsce, w którym możesz rozwinąć skrzydła opowieści, nie krępować się, nie rozpraszać, po prostu płynąć w odkrywaniu własnego odbicia, swojej mocy.

Zapraszam na drugą stronę lustra.....do Wąwozu Samaria.

Jakieś siedem, osiem lat temu, jak zwykle polecieliśmy do lata. Tym razem na Kretę. Słońce, ciepłe morze, piasek, najlepsza na świecie oliwa, oliwki, ser, rakija, ouzo. Piękne dni - kolejne z pięknych wspólnych w naszym życiu. Jednym z naszych punktów wycieczkowych na Krecie był Wąwóz Samaria - przepiękny szesnasto-kilometrowy wąwóz, do którego nie udało nam się dotrzeć. Popadał deszcz, a kiedy popada deszcz, Wąwóz Samaria zamykany jest na dwa, trzy dni - bo robi się tam ślisko i zbyt niebezpiecznie dla turystów. Niemożliwe jest też wtedy przejście suchą stopą. Mój mąż wtedy powiedział: ,,Zostawmy tutaj coś, po co trzeba będzie wrócić". Nie zostawiliśmy nic materialnego ale raczej symbolicznego. Ułożyliśmy wspólnie kamienisty kopczyk. Ich symbolika w górach, czy w różnych krajach jest bardzo różna, ale my ustawiliśmy kamienisty kopczyk z nadaniem mu znaczenia - ,,byliśmy tu, ale to nie koniec".

Minęło kilka lat. Wąwóz Samaria mnie wezwał :) Musiałam. Chciałam. Poleciałam. Oczywiście kamienistego kopczyka nie odnalazłam, ale też i nie szukałam. Oprócz tego, że jestem sentymentalna to jeszcze racjonalna. Wystarczyło uznać, że wszystkie kamieniste kopczyki są nasze.

Wąwóz Samaria jest niemożliwie piękny. Ma szesnaście kilometrów. Jest wymagający. Idziesz przez niego sześć, siedem godzin. Jeśli akurat temperatura wynosi trzydzieści cztery stopnie, a tak było kiedy ja szłam - można się zmęczyć. Ale ta wyprawa to nie jest przeżycie turystyczno- przyrodnicze. Dla mnie na pewno takie nie było. Wąwóz Samaria to coś znacznie więcej.

Wąwóz Samaria jest jak życie. Jeśli wejdziesz, musisz przejść. Nie ma odwrotu. Nie ma też wyjść ewakuacyjnych. Wąwóz Samaria to gabinet luster. Wchodzisz i już na pierwszych piętnastu metrach, kiedy widzisz bardzo strome, wykute w skale schody w dół, miotają Tobą uczucia takie jak w życiu. I przeglądasz się w sobie. Każdy ma co innego. Różnorodność myśli. Co ja tutaj robię? Boję się. Niewiarygodne. Czy dam radę? Skały jak skały - żadna rewelacja. Zaskoczenie. Niedowierzanie. Zachwyt. Moja pierwszą myślą była ciekawość - co będzie dalej? I głos Mojego Towarzysza, miłości - ,,Już wiesz po co tutaj jesteś. Dobrze, że ustawiliśmy kopczyk. Miłość ma moc. Niemożliwe nie istnieje" Wszyscy dawno poszli, jeśli się będę zawieszać, nie przejdę tego nigdy. Zwyczajnie zostałam w tu i teraz.

Pierwszy etap - idę i muszę patrzeć pod nogi - bo skały. I już się denerwuję, nic nie zobaczę, jeśli będę mieć cały czas głowę opuszczoną w dół. I znów analogia do życia - pędzimy nie widząc nic. Zatrzymaj się i pozwól poczuć to co masz poczuć.


 I przejrzyj się w tym co poczułeś. Pomyśl chwilę. To co poczułeś, co pomyślałeś jest absolutnie naturalne. Ja byłam znów tym zaskoczona. Zwykłe góry, zwykłe drzewa, a ja poczułam się jak w majestacie. Poczułam się całkiem rześko, poczułam że warto w życiu czekać. Że warto marzyć. Że warto mieć cel. Że nie należy się poddawać,nigdy, mimo wszystko. Stałam z rozdziawioną buzią i dziwiłam się, że zwykły obraz może być niezwykły. Całkiem jak życie, dla jednego zwykłe, dla innego niezwykłe.
I zostałam w tym uczuciu. I znów się zdziwiłam, gdyż zaraz na początku wąwozu Samaria, poczułam, że mimo że idę sama nie jestem sama. Mój towarzysz, moja miłość, mój kamienisty kopczyk - dołączył do mnie natychmiast. I trzymał mnie za rękę. Dziwne jak bardzo trzymanie za rękę - stanowi dla mnie bezpieczeństwo. Może to jest tak, że ja wtedy nie potrzebuję troszczyć się o siebie, gdyż wiem, że jestem bezpieczna? że ktoś się o mnie troszczy? że moja miłość stanowi moje bezpieczeństwo? że to dzięki niej jest mi ciepło i miękko - a to moje synonimy bezpieczeństwa.
Kiedy tak wędrujesz, robi się dość ciężko. Na szczęście nikt Cię nie goni, więc możesz usiąść i odpocząć. Ale nie na długo. Idziesz sam, ale cały czas chcesz mieć gdzieś w oddali, na horyzoncie widok innego człowieka. Chcesz mieć azymut. Chcesz wiedzieć, że obrana droga jest właściwa, że nie zabłądziłeś - bo w Wąwozie Samaria nie ma wytyczonej trasy, to znów potęguje wrażenie naturalności i dzikości. Ale Ty - musisz się pilnować. Bo ostatni prom odpływa o szesnastej trzydzieści. Czyś nie tak jest w życiu? Patrzymy którędy wiedzie droga i nie ryzykując, trzymamy się ściany?
 Ogrom Wąwozu jaki rozpościera się przed Tobą, powoduje moje, Twoje zastanowienie. Jak wysoko nie zadrę głowy - ogrom skał. Jak daleko nie sięgnę okiem - wąwóz, życie. Taka jestem niepokorna - czuję całe życie, że jestem niezwyciężona, aż tu nagle widzę siebie jako malutkiego człowieczka, który chce, nie chce -musi nabyć pokory do natury. I nawet nie jest to w Wąwozie Samaria trudne. To jest majestat, to jest miejsce gdzie do natury, czy do życia - modlitwa przychodzi w sposób całkiem naturalny. Czuję się taka malutka, że mój towarzysz, moja miłość - wzmacnia uścisk mojej dłoni. Potrzebuję i absolutnie mi się to udaje, dzięki mojemu towarzyszowi, mojej miłości - stopić się, zjednoczyć się z naturą, poczuć magię i energię wyższego bytu. Nooooo znów popłynęłam. Ale wtedy też zrozumiałam, że to iż jestem w Wąwozie Samaria teraz a nie wtedy, nie jest przypadkiem. Tamten pierwszy raz, był tylko wstępem do misternie utkanego planu. Przez Kogo?
I tak sobie idziesz, idziesz, idziesz. Żyjesz, płyniesz i wydaje Ci się, że już. Że już to znasz. Że już zobaczyłeś. Cóż więcej może Cię spotkać. Czujesz nawet pewne znużenie. A że jesteś tutaj już długo, może nawet chciałbyś już wyjść. Zdjęcia zrobione. Ty zmęczony. Lekka nuda. Rutyna. Od długiego już czasu, cały czas to samo. były duże kamienie, były sosny, były urwiska. Przyzwyczaiłeś się do tego. Wiedziałeś jak stawiać nogi. Jakoś się urządziłeś w tym wąwozie. I nagle Wąwóz - Życie przynosi Ci zmianę. I zaskakuje Cię nowym, pięknym i nieznanym. Kolorowe ściany i drzewa oliwne.
Jest absolutnie inaczej. Nie możesz już iść, żeglować, płynąć w taki sam sposób jak do tej pory. Znów trzeba się zatrzymać. Znów daję sobie czas aby się zachwycić. Znów odwracam głowę do mojego towarzysza, mojej miłości i mówię - dziękuję Ci, że jestem, że mogę, że czuję, że widzę.
Stoję i patrzę i co widzę?- cały świat stoi i patrzy. Nie jestem niezwykła? Nie. To świat jest niezwykły. To Wąwóz jest niezwykły. To życie jest niezwykłe. A ja podarowałam sobie możliwość bycia uczestnikiem tego misterium. Idę wolno, krok po kroku, noga za nogą do przodu. Zaczyna wyłaniać się niebo. Czyżby nasza droga zbliżała się do końca? Te skały jakby zaczynały się rozstępować. Jakby robiło się szerzej, jakby coś się w wąwozie otwierało. Dziwne uczucie otwierania się przestrzeni w naturze. Pomimo przepięknych uczuć z całej wędrówki, cieszę się że wychodzimy, że będzie można skończyć ten bezmiar uczuć. Zdecydowanie był to bezmiar uczuć. Chcę od tego odpocząć. Nie myśleć, nie czuć. Przyszło mi do głowy, że może tak wygląda przegląd życia na minutę przed śmiercią? Życzę każdemu zatrzymania się ze sobą, znalezienia swojej symboliki życia, przejścia tą drogą za życia, świadomego zachwycenia się sobą i swoim Życiem. Mój Towarzyszu, Moja Miłości - dziękuję za wspólną wędrówkę.....