poniedziałek, 6 lutego 2017

Obyś był

            Dziś pojawi się muzyka, bo chodzi za mną. Sam tytuł posta jest już tytułem utworu. Ale też i tytułem treści, o której chcę dzisiaj pisać.
Kiedy zajęłam się organizacją pogrzebu, zadzwoniłam do pana Jacka, poprosić aby zagrał na pogrzebie utwór Pink Floyd "Wish You Were Here" - na trąbce. Zawsze w naszym życiu ten zespół był nam bliski, a teraz treść i tytuł utworu urzeczywistniły się. Pan Jacek powiedział  "o rany...zagram". I zagrał. Co prawda w ogóle tego nie pamiętam ale podobno brzmiało pięknie, choć normalnie nie przyszłoby mi do głowy aby muzykę Pink Floyd ubierać w trąbkę.  Od tego czasu ten utwór towarzyszy mi podczas bardzo wielu momentów życia. Na szczęście dziś to jest takie proste. Jesteś gdziekolwiek i włączasz muzykę na telefonie, kiedyś było to nie do pomyślenia.

Obyś był...Obyś był. Te dwa wyrazy znaczą dla mnie wszystko. Oddałabym wiele, żebyś tylko był. Bez Ciebie cała rzeczywistość ma inny wymiar. Choćbyś był w najcudowniejszym miejscu na świecie - patrzenie na nie bez tej jednej, brakującej pary oczu - odbiera temu miejscu nie wygląd, nie urok, ale...magię. Obyś był.




Tak jak już kiedyś pisałam, nasze wspólne życie było bardzo radosne i udane. Oczywiście zdarzały się kłótnie, sprzeczki, odmienne zdania no ale to przecież nie moja wina, że czasem  mój mąż myślał inaczej niż ja :) Ważne jest to, że zawsze byliśmy razem, ze sobą i za sobą.

Kiedy zostajesz sam, nie wiesz jak masz żyć. Musisz się przeorganizować, tyle że..nie chcesz. Chcesz na siłę przywrócić tamten stan, w którym było ci tak dobrze. Oczywiście nie jest to możliwe, a ty...swoje. Powoli, po roku czy dwóch dajesz radę i przystosowujesz się od nowa do życia, znów zaczynasz się śmiać, zaczynasz kochać świat na nowo, jesteś radosny i pełen siły, ale.....to bardzo dziwne. Czujesz brak, tęsknotę w najlepszych chwilach twojego życia. Ileż razy mówię do siebie, obyś był. Jak często chcemy się dzielić jakąś wyjątkową chwilą z drugą osobą, z przyjacielem. Każdy potrzebuje chwili dla siebie, ja osobiście bardzo lubię być sama ze sobą. Jednak te najpiękniejsze i najbardziej wzruszające momenty, naturalnie rodzą potrzebę podzielenia się z drugą osobą. I nie jest to podyktowane jakimiś nadzwyczajnymi emocjami, ale szczerą chęcią współdzielenia szczęścia i radości.

Na pomniku męża jest zdjęcie, na którym On się śmieje. Ileż razy siadałam na pomniku i patrzyłam. Raz się śmiał, raz denerwował, raz był smutny a raz spokojny - to samo zdjęcie w różnych sytuacjach wygląda inaczej. Rozmawiałam z wieloma osobami, którzy mają swoich bliskich na cmentarzu. Każdy z nich mówi to samo na temat swoich bliskich - to bardzo dobrze , bo myślałam, że zwariowałam. Znamienne jest to,  ze potrzebuję tej bliskości nie w momentach kiedy jestem zła, smutna czy zmęczona tylko właśnie w dobrych, radosnych chwilach. I chyba to znów jest normalne. Przypomina mi się moment - kiedy jeden z synów odebrał świadectwo z wynikami zdanej (na szczęście) matury. Wracałam z pracy i zatrzymałam się przy cmentarzu. Stojąc w bramie zobaczyłam syna siedzącego przy pomniku ze świadectwem w ręku. Z pękniętym ze wzruszenia sercem wróciłam do samochodu i odjechałam.

I tak za każdym razem, kiedy dzieje się coś ważnego, pięknego - chcę się podzielić. Zdarza mi się napisać list. To pomaga i uwalnia emocje.

W domu stoją zdjęcia i zerkają z różnych stron ściany i mówią i śmieją się, czasem złoszczą się jak licho, czasem są zwyczajnie nadąsane. Żyją razem z nami. Kiedy syn zwariował i zrobił sobie fryzurę, na nie wiem jaki wzór, zapytałam "a Tata co na to?" a syn ze spokojem "Śmiał się" :) Spodziewam się, że była to nadinterpretacja, bo Ojciec nie pochwaliłby tej fryzury chyba :)

Człowiek musi, w końcu chce żyć po swojemu, każde z nas jest odważne i niezależne. Jednak kiedy uda ci się w życiu stworzyć fajną relację z drugim człowiekiem, to chcesz się z nim dzielić wszystkim, nawet po Jego śmierci, nawet po zaakceptowaniu Jego śmierci. Za każdym razem kiedy lecę do lata, myślę - Obyś był. Kiedy kupuję nowe szpilki - myślę - Obyś był. Kiedy modernizuję - kotłownię - myślę - Obyś był. Kiedy zmieniam pracę - myślę - Obyś był.

Bycie samemu to zupełnie co innego niż bycie samotnym. Ja nie czuję się samotna. Czuję Jego bliskość na każdym kroku. Czuje wsparcie i pomoc. Pewnie to moja głowa. A może i nie. Często zdarza mi się wyjść w nocy na taras i zadrzeć głowę wysoko do gwiazd - za każdym razem jakaś jedna świeci dużo jaśniej. A kiedy pływałam w podwodnym świecie rafy koralowej to widziałam tam same maski i każda jedna śmiała się do mnie. Każda mówiła z głębi - Jest dobrze. Jestem z Tobą. Widzę Cię. Trzymam Cię za rękę. Tak jak lubisz....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz